Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiary. Ufam, że podołasz temu zadaniu i godnie odpowiesz mojemu zaufaniu.
Trojdan zaniemiał na te słowa, a starzec ciągnął dobrotliwie:
— Wiedzże atoli, że czeka cię nagroda za powrotem: oto zostaniesz moim następcą, a jedyne moje dziecię dam ci za żonę i będę błogosławił dniom twoim.
Lecz tego już nie wytrzymał biedny młodzieniec i z głuchym jękiem padł do nóg, wołając głosem złamanym:
— Ojcze, cofnij swe łaski, bom ja ich niegodzien. Oto przyszła chwila, kiedy się sam muszę oskarżyć i tem dać siebie przed tobą na wieczną hańbę i pogardę.... Starcze! jam nie ofiarnik litewski, jam Firlej, syn możnego Polaka! Podstępem wdarłem się do waszej świątyni i jam to pierwszy podkopał powagę bóstw waszych i rzucił pierwsze myśli śród kapłanów o chrześcijaństwie. Więc przeklnij mię i zapomnij, a nawet ubij, bo i śmierć samą chętnie przyjmę z twej ręki....
Lizdejko, to słysząc, jeno zatoczył dzikiem wzrokiem naokół i jął szarpać Trojdana za ramię.
— Och! czemuż śmierć upragniona nie nawiedzi mnie teraz, skoro wiem, co tracę, tracąc rękę i serce ukochanej Pojaty! — szlochał dalej zbolały młodzian.
Jak na to weszła w tej chwili, niby cień, Pojata i pogarnęła się do starca.
— Mój ojcze, uspokój się.