Tłum wył i rozpoczął poszukiwania.
Jurga zaś, zbogacony łupem zdobycznym przy boku Kiejstuta, teraz krył się na stronie i nie miał żadnej ochoty iść żywcem na stos dla miłości swego pana.
Więc przebiegły służalec, najrzawszy jak zwykle smutnego a nawet rannego Sławeńkę, jął mu przekładać, że powinien podzielić stos z Kiejstutem.
— Jam przecie człek z rodziną, a ty samotny, a obok tego i rana twoja musi być śmiertelną. Więc idź, chłopcze, śmiało i wstąp na stos, a pomnij, że imię twoje będzie żyło w pieśni obok imienia Kiejstuta i że je wajdeloci[1] rozsławią po całej Litwie i Żmudzi, dając je na chwałę i cześć u potomności.
Sławeńko zbolały słuchał w milczeniu tych słów wykrętnego pochlebcy.
W tem nowe wrzaski dobiegły do ich uszu.
— Jurgę tu dajcie! gdzież Jurga?
— Idźże, mój zbawco, a ratuj mnie nieszczęsnego! — błagał ze łzami kusiciel.
Sławeńko powstał i odparł z pogardą:
— O życie twoje mi nie chodzi, lecz pójdę oddać cześć i wierne moje służby ukochanemu panu.
I śmiało zbliżył się do stosu.
Lecz sam Jagiełło, pomny, że Jurga był głównym doradzcą Kiejstuta przy wszelkich napadach, wdał się w tę sprawę, pragnąc śmierci Jurgi.
- ↑ Tak nazywali się wyższego stopnia kapłani.