Ta strona została uwierzytelniona.
II
Drobną stopą zdeptawszy syryjskie purpury,
Słuchała nieruchoma, przegięta niedbale,
Onych pieśni, śpiewanych ku jej ciała chwale,
W świetlicy obwiedzionej kwiecianymi sznury.
Lecz z jej oczu, jak tygrys co ukrył pazury,
Już szał dziki, przyczajon, zrywał się zuchwale
I ust zniżał wilgotne dyszące korale,
I rozplatał łaknących jej ramion marmury.
I blada pod złoconych warkoczy płomieniem,
Z piersi, bioder, szat więzy zerwała i kwiaty...
.................
Lecz nagle przez jutrzniane różowe poświaty,
W jej rozwarte od trwogi i lęku źrenice,
Jak mistyczny krąg światła, wejrzy blade lice —
Krwawe skronie, owite cierni obramieniem.
56