tobie nie chcą dotrzymywać placu, jakto i sam postrzegasz.
E. A ja sądzę, Sokratesie, że te wyrzeczenia właśnie na ten sam żart pozwalają: bo owę ruchomość i pierzchanie z miejsca nie ja w nich sprawiam, ale ty mi D.
się wydajesz Dedalem owym — wszakże, ile odemnie zależy, pozostałyby tak jak są.
S. Doszedłem więc, mój drogi, do większéj jeszcze biegłości w swojéj sztuce od niego o tyle, że on tworzył swoje jedynie dzieła tak, iż nie pozostawały na miejscu — a ja i z cudzemi tak sobie postąpić potrafię. I jestto zaprawdę w sztuce mojéj najzabawniejsze, że mistrzem jestem mimowolnie! A przecież — wolałbym raczéj, aby mi słowa pozostawały w miejscu, niż abym obok mądrości Dedala Tantalowe skarby[1] posiadał. Ale dosyć o tém. I ponieważ ociężałym mi się E.
wydajesz, sam ci z gotowością wskażę drogę, jak mógłbyś mię pouczyć o tém, co bogobojne. Pamiętaj tylko, abyś się nie utrudził zawcześnie. Otóż zastanów się, czy ci się to nie wydaje koniecznością, aby wszystko bogobojne było sprawiedliwém?
E. Tak jest.
S. A czy i wszystko sprawiedliwe bogobojném jest, czy téż wszystko bogobojne sprawiedliwém jest wprawdzie, ale nie wszystko sprawiedliwe bogobojném, lecz 12.
część jego jedna bogobojną jest, a inna znowu czém inném?
E. Nie pojmuję dobrze, co mówisz, Sokratesie.
S. A przecież niemniéj jesteś odemnie młodszy, jak mądrzejszy! Jednakże, jak mówię, tyś ociężał pod brzemieniem mądrości: więc zbierz siły, mój drogi, bo to wcale nie trudne do pojęcia, co mówię — a mówię coś wprost przeciwnego poecie, który powiada: »A Zeusa stwórcy, który zdziałał to wszystko, wymienić nie chcesz:
- ↑ Skarby Tantala, króla Frygijskiego, poszły w przysłowie dla wielkiéj swojéj wartości.