Strona:PL Platon - Menexen 1856.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwalą; tak iż ja przynajmniéj, o Menexenie, wielbiony przez tych mężów, za każdą razą w nadzwyczajną zacność podrastam, i stoję zachwycony rozumiejąc, żem w téj chwili większym, szlachetniejszym i nadobniejszym stał się. A jak to po największéj części, towarzyszą mi i słuchają razem sprzymierzeńcy pewni gościnni, w obliczu których ja tedy wraz uroczystym się wydaję; bo i oni zdają mi się tak względem mnie jako względem reszty Miasta tego samego doznawać uczucia, iże większego je teraz podziwu godném sądzą jak pierwéj, a to wszystko przez krasomówcę. I to uczucie dumy pozostaje mi więcéj jak trzy dni i tak wrażliwie mowa i dźwięk mówcy wciska się w uszy, iż zaledwie czwartego lub piątego (dnia) dopiero przypominam się sam sobie i poznaję, w którém miejscu ziemi znajduję się, dotąd zaś mniemam nieledwo mieszkać na wyspach błogosławionych; takich to zręcznych mamy słów szafarzy. Men. Zawsze ty, Sokratesie, żartujesz sobie trochę z tych mówców. Wszakże tą razą mniemam sam, że wybranemu nie nader się powiedzie; zgoła bo raptownie ten wybór wypada, tak iż podobno zniewolonym będzie przyszły mówca prawić bez przygotowania. Sokr. Zkądżeż, mój dobry! Ma z nich każden w zapasie gotowe mowy, lubo i od