takiego rzeczy porządku powinniśmy szukać jednej idei we wszystkiem, co istnieje i odnajdziemy ją niezawodnie we wszystkiem. Przyswoiwszy ją zaś sobie, zastanowić się winniśmy, czy po niej nie należy w niej wyróżnić dwóch, a gdy nie dwóch, to trzech lub jakiej innej liczby idej; stosując zaś tę samą zasadę do każdej z tych idej, przekonamy się w końcu nie tylko, że jedność pierwotna jest jednością i wielością i nieograniczonością, lecz nadto zobaczymy, ile idej w sobie zawiera. Idei zaś nieograniczoności nie należy prędzej do mnóstwa rzeczy zastosować, póki nie obejmiemy dokładnie ilości rzeczy, pośredniczących pomiędzy nieograniczonością i jednością. Dopiero wtedy można się rozstać z jednością, wyjętą z wielości i dać się jej zgubić w nieograniczości. Taki sposób, jak oto wyłuszczyłem, przekazali nam bogowie, w badaniu rzeczy, w uczeniu się i we wzajemnem nauczaniu. Tegocześni jednak mędrcy przyjmują jedność, przypadkowo napotykaną; wielość zaś przyjmują bądź prędzej, bądź powolniej, niż należy; od jedności zaś przechodzą wprost do nieograniczoności, nie zbadawszy ogniw pośrednich; a przecież na tem polega różnica między poważną dialektyczną dyskusyą a kłótliwym sporem.
P. Niejedno z twych wywodów, Sokratesie, zdaje się, że zrozumiałem; niektóre wszakże szczegóły zechciej mi bliżej wyjaśnić.
S. Zrozumiesz zupełnie, Protarchu, o czem mówiłem, przy pomocy głosek; zwróć więc uwagę na to, co ci już dokładnie znane.
P. Jakto?
S. Głos przecież z ust naszych wychodzący jest jednym, a mimo to podlega niezliczonym odmianom u wszystkich ludzi i u każdego z osobna.
P. A czemużby nie?
Strona:PL Platon - Fileb.djvu/53
Wygląd
Ta strona została skorygowana.