Strona:PL Platon - Fajdros.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miętał na samym początku, że nie należało względami obdarzać takiego, który kocha, a zatem nie ma rozumu, ale raczej już takiego, który nie kocha i ma rozum. A jeśli nie, to się oddać w ręce tego przechery, grubjanina, zazdrośnika, obrzydliwca, szkodnika, który jest zgubą dla majątku, zgubą dla rozwoju ciała, ale największą zgubą dla wychowania duszy, nad którą nic cenniejszego ani ludzie ani bogowie nie mają, ani mieć nie będą. Trzeba się nad tem, chłopcze, zastanowić i wiedzieć, co to jest przyjaźń miłośnika, że ona nie z dobrego serca rośnie, ale jak potraw a jaka, ma tylko nasycić głód.
Jak wilcy lubią barana, tak chłopca kocha miłośnik.
Tyle więc, Fajdrosie. Już nic więcej odemnie nie usłyszysz — to już niech będzie koniec prelekcji.
FAJDROS: Byłem przekonany, że to dopiero połowa i jeszcze tyle samo powiesz o tym, który nie kocha, że jego raczej należy względami obdarzać. Trzeba przecież znow u jego zalety omówić. Czemuż więc teraz urywasz, Sokratesie?
SOKRATES: Nie uważałeś, że już zaczynam heksametry piać, za miast dytyrambów i to kiedym ganił? Jak myślisz, co będę wyrabiał, kiedy zacznę chwalić tamtego? Bądź pewny, że we mnie nimfy wstąpią, boś ty mnie umyślnie podał im na igraszkę. Więc jednem słowem powiadam, że, ileśmy tamtemu łatek przypięli, tyle ten znowu zalet posiada. Poco długo mówić? O jednym i drugim dość się już mówiło. Już się koniec należy naszej opowieści. Już