Strona:PL Platon - Fajdros.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

FAJDROS: Więc mów!
SOKRATES: Wiesz, jak to zrobię?
FAJDROS: Co?
SOKRATES: Zasłonię się i tak będę mówił, abym jak najprędzej wysypał wszystko. Gdybym się patrzył na ciebie, to, ze wstydu, nie wiedziałbym, co dalej.
FAJDROS: Mów tylko, a pozatem rób, co chcesz.
XIII SOKRATES: W pomoc przybądźcie mi Muzy, czy to dla śpiewu Rozgłośne, czy też od ludu gęślarzy Rozgłośnych takiście dostały przydomek, opowieść moją wspomóżcie, do której mnie ten poczciwisko zmusza, aby mu się przyjaciel jego, którego już i tak miał za mędrca, teraz jeszcze mądrzejszy wydawał!
Był sobie tedy chłopiec, albo raczej chłopaczek bardzo piękny. A miał miłośników bardzo wielu. Jeden z nich bardzo był milutki a sprytny, i rozkochany był w chłopcu podobnie, jak inni; przekonywać go jednak zaczął, że go nie kocha. Raz mu się tedy zaczął napraszać i dowodził tego samego, że należy obdarzać względami niekochającego raczej, niż zakochanego. A mówił tak:
Przedewszystkiem, mój chłopcze, jest jedna zasada, od której się wyjść musi w każdej porządnej dyskusji. Przedewszystkiem potrzeba wiedzieć, o czem się mówi, albo cała dyskusja na nic, bezwarunkowo. A ludzie po większej części nie wiedzą nawet o tem, że nie znają istoty każdej rzeczy. A jednak tak, jak gdyby ją znali, nie porozumiewają się co do tego na początku rozważań, to też w dal-