Strona:PL Platon - Fajdros.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znaję. Więc nic innego, myślę, tylko we mnie jakieś obce źródła wpadły i napełniły mnie, jak naczynie jakie.
Ale taki jestem tuman, że i tom nawet zapomniał, jak i od kogo co słyszałem.
FAJDROS: Jesteś kapitalny i znakomicie mówisz. Jak i co od kogo słyszałeś, zaraz mi powiesz, nawet choćbym ci nie kazał. Zrób tylko tak, jak mówisz. Spróbuj powiedzieć coś lepszego, niż jest w tym rękopisie, a tyle sam o co w nim, byle nie to samo. A ja ci, jak dziewięciu archontów, przyrzekam, że ci złoty posąg naturalnej wielkości w Delfach postawię; tak jest, nietylko mój, ale i twój!
SOKRATES: Kochany jesteś i naprawdę złoty, mój Fajdrosie, jeżeli myślisz, że ja wszystko u Lizjasza odrzucam i gotówem powiedzieć coś zgoła innego, czegoby i śladu nie było u niego. Coś się przecież trafi i u najlichszego pisarza. Weźmy naprzykład to, o czem mowa. Pewnie; jeżeli ktoś twierdzi, że należy względami obdarzać raczej niekochającego, niż zakochanego, to poza pochwałą rozsądku jednego i naganą nierozsądku drugiego — to przecież rzeczy oczywiste — cóż może jeszcze więcej mieć do powiedzenia? Więc uważam, że na to trzeba prelegentowi pozwolić i można się z nim na tym punkcie zgodzić. W takich razach chwalić trzeba nie pomysł, tylko układ materjału; natomiast tam, gdzie coś nie jest samo przez się oczywiste i niełatwe jako pomysł, chwali się, oprócz układu i sam pomysł.
XII FAJDROS: Zgadzam się zupełnie. Mówisz w sam raz. Zrobię i ja tak samo. Pozwolę ci wyjść z tego