„Jeżeli spostrzeganie rzeczy zmysłowych obudzi w duszy wspomnienie nadzmysłowej postaci — powiada dalej Windelband — to rzecz nie skończy się na tem, lecz w niezepsutej jeszcze duszy powstaje naprzód zdumienie, a następnie silna tęsknota za tem, by ów pierwowzór ujrzeć na nowo w całej jego czystości i doskonałości i tym sposobem wznieść się samej do wyższego świata; pozostaje bolesny niepokój w którym dusza wybija się ze zmysłowości, ku nadzmysłowości, by ją pochwycić i uczynić swoją własnością.“
„Jak sądzisz — powiada Diotima do Sokratesa — czy byłoby marne życie człowieka, któryby wzrok miał zwrócony ku temu pięknu, oglądał je i z niem obcował? Czy przeciwnie nie jesteś tego przekonania, że tylko taki człowiek, który ogląda piękno tym sposobem, jak ono może być oglądane, potrafi tworzyć nietylko widma cnoty, ale cnoty rzeczywiste, bo dotyka się prawdy istotnej. A kto tworzy i karmi w sobie cnotę prawdziwą, ten miłym się staje bogom i prędzej niż inni ludzie zyska nieśmiertelność.“[1]
Jest w tych ostatnich słowach Diotimy jasno wskazany cel dociekania filozoficznego, tej djalektyki platońskiej. Tym celem jest — stać się bogom miłym i zyskać nieśmiertelność. O ileż on stoi wyżej od doczesnych zamiarów Sokratesa. Wszak to tylko krok jeden do naszych ideałów chrześcijańskich. —
Ta tęsknota do nieśmiertelności i do kontemplacji wieczystych idei, ten popęd filozoficzny — jest to właśnie Eros, „owa miłość platońska wraz z całem
- ↑ Biesiada 212.