Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja tam zawsze ci ufam — rzekł mu na to Fedr z Mirrynosu — a głównie wtedy, gdy mówisz, jako lekarz, ale dziś usłuchają cię i inni, jeśli sami dobrze sobie życzą.
Po tych słowach wszyscy wyrazili swą zgodę na to, żeby na tem zebraniu nie pić aż do pijaństwa, ale tylko dla przyjemności.
§ 5. — Tak więc — rzekł Eryksymach — skoro postanowiliście, żeby pić tyle tylko, ile każdy zechce, a przymusu żadnego nie będzie, to najprzód stawiam wniosek, żeby odesłać tę flecistkę, która właśnie tu weszła. Niechaj gra sobie samej, albo, jeśli chce, naszym kobietom, w ich pokojach, my będziemy się dziś sami bawić rozmową; ja nawet gotów jestem, jeżeli pozwolicie, zaproponować wam, o czem mamy mówić.

Gdy wszyscy zgodzili się na ten projekt, Eryksymach tak ciągnął dalej: Zaczynam, jak Melanippa Eurypidesa: „Nie ja to mówię, lecz Fedr mówi przeze mnie.“ Wciąż mi bowiem powtarza Fedr z goryczą: „Eryksymachu — powiada — czy to nie zgroza, że wśród wszystkich poetów, którzy tworzyli hymny i peany na cześć bogów, nie znalazł się ani jeden taki, któryby opiewał Erosa, tak wspaniałego i potężnego boga. Zwróćcie tylko uwagę na dzielnych sofistów: o Heraklesie i innych bogach piszą długie pochwały prozą, jak n. p. ten znakomity Prodyk.[1]

  1. Znany sofista, którego opowiadanie: „Herkules na rozdrożu11 przytacza Ksenofont w „Memorabiljach Sokratesa.“ Zbyt przesadza tu Fedr, dowodząc, że przedtem nikt nie sławił Erosa. Dosyć wspomnieć tylko chór do Erosa w Antygonie Sofoklesa w. 781 i nast.