Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leźć ciebie nie mogłem. Dlaczego jednak nie przyszedłeś razem z Sokratesem?
Obejrzałem się wówczas i, nie widząc go, rzekłem do Agatona: szedłem z nim razem i on właśnie zaprosił mnie do ciebie na ucztę.
— Dobrze uczyniłeś, żeś przyszedł! — rzekł Agaton. Ale gdzież Sokrates?
— Tylko co szedł za mną i nie mogę pojąć, gdzie się podział?
Na to Agaton: Popatrz no chłopcze i przyprowadź Sokratesa, a ty, Arystodemie, spocznij obok Eryksymacha!.
§3. Następnie kazał chłopcu umyć mi nogi, abym mógł spocząć przy stole. Tymczasem inny chłopiec przyszedł z wieścią, że Sokrates zaszedł do przedsionka sąsiedniego domu i, pomimo jego zaproszenia, nie chciał przyjść.
— Pleciesz głupstwa! — zawołał Agaton. — Proś go koniecznie i nie pozwól mu odejść.
— Zostawcie go w spokoju — rzekł na to Arystodem. — Już taki ma zwyczaj, że czasem zatrzymuje się, gdzie się zdarzy, i nie rusza się z miejsca. Sądzę jednak, że niebawem nadejdzie. Nie przeszkadzajcie mu tylko i nie niepokójcie go!
— Dobrze, niech i tak będzie — odpowiedział Agaton. — „A wy, chłopcy! — zawołał — usługujcie i podawajcie potrawy, jak chcecie. Nikt na was nie będzie dawać baczenia, ja tego nigdy nie robię. Wyobraźcie więc sobie, żeście wy gości mych zaprosili na obiad i usługujcie nam tak, abyśmy później was za to pochwalili.“
Zaczęliśmy jeść, a Sokratesa ani widać. Agaton kilkakrotnie wydawał rozkazy, żeby posłać po