Strona:PL Platon - Biesiada Djalog o miłości.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chanka. Nie zaraz jednak przyjął moje zaproszenie, tylko po pewnym upływie czasu. Gdy po raz pierwszy do mnie przyszedł, chciał zaraz po wieczerzy odejść, a wtedy ze wstydu pozwoliłem mu wrócić do domu. Ale drugim razem chytrzej zabrałem się do rzeczy: przedłużyłem rozmowę po wieczerzy do późnej nocy, i gdy chciał odejść zmusiłem go do pozostania u siebie, pod pozorem, że jest już bardzo późno. Położył się wtedy na łożu, przytykającem do mojego, na którem poprzednio podczas wieczerzy spoczywał.

Nikt, oprócz nas, nie spał w tym pokoju. Co dotąd wam opowiadałem, to każdemu możnaby śmiało mówić, ale to, co się później stało, tego nie usłyszelibyście odemnie, gdyby nie wino, w którem, jak mówi przysłowie, jest prawda „czy przy sługach, czy bez nich!“[1] Przytem nie wydaje mi się rzeczą słuszną, abym, podjąwszy się sławić Sokratesa, zamilczał o jego chwalebnym postępku. A wreszcie, tak mi jest, jak człowiekowi, którego żmija ukąsiła. Powiadają bowiem, że taki człowiek nikomu nie chce opowiedzieć o swojem cierpieniu, tylko temu, kto także został przez żmiję ukąszony, bo taki tylko zrozumie i przebaczy wszystko to, co wyrzekł lub uczynił, pod wpływem bólu. A mnie ukąsiło coś i raziło dotkliwiej i to w miejsce najczulsze —

  1. Inni tłumaczą to przysłowie: „czy przy dzieciach, czy bez nich.“ Παῖδες zarówno może oznaczać dzieci, jak i chłopców (młodych służących). Tu prawdopodobnie odnosi się do służących, których w tym djalogu kilka razy tak Platon nazywa.