w piasek z wściekłości. Ale to mu nie wystarcza, musi on wyszukać sobie jakąś ofiarę i dosięgnąć jej koniecznie.
Więc, z głuchym rykiem i krwawemi oczyma, poczyna biedz przed siebie naoślep i nagle wstrzymuje się: nowy widok uderza jego oczy — jestto „pikador“ na koniu.
Pikadorowie stali dotąd na swych chudych rumakach, jako posągi, z lancami do góry. Byk, zajęty wyłącznie nienawistnemi kapami, nie widział ich dotąd, a jeśli i zauważył, to pomijał.
Nie zdarza się prawie nigdy, by byk zaczynał najprzód z nimi walkę. Kapy pochłaniają jego uwagę i całą wściekłość. Może zresztą pikadorowie są podobni do jego półdzikich pastuchów w Sierra-Morena, których czasami zdaleka widywał i przed którymi zwykł był pierzchać wraz z całem stadem.
Lecz teraz dość ma kap; jego furya szuka chciwie jakiegoś ciała, któreby mógł przebość i nasycić swą zemstę.
Dla widzów, nie przywykłych do tego rodzaju igrzysk, nastaje chwila straszna. Każdy pojmuje, że za chwilę krew musi być rozlana.
Byk zniża głowę i cofa się kilka kroków, jakby dla nabrania rozpędu; pikador zwraca
Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/269
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.