Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stary Słudecki, fałszywa sztuka do gruntu, a słodka jak syrop, potrząsa moją ręką i mówi:
— Boże kochany! zawsze wierzyłem w genjusz kolegi i zawsze broniłem kolegę... (wiem, że nazywał mnie osłem...) ale... Boże kochany... może kolega sobie nie życzy, żeby taki fa-presto, jak ja, nazywał kolegę kolegą, w takim razie niech kolega wybaczy dawnemu przyzwyczajeniu, Boże kochany...
Życzę mu w duszy żeby wisiał, ale nie mogę mu odpowiedzieć, bo w tej chwili odciąga mnie na bok Karmiński i mówi zcicha, ale tak, żeby go słyszano:
— Może kolega potrzebuje pieniędzy, to niech kolega powie, a ja tego...
Karmiński znany jest między nami ze swej uczynności. Raz wraz mówi któremuś z nas: „jeżeli kolega potrzebuje pomocy, to niech kolega powie, a tego — do widzenia!“ A naprawdę ma pieniądze. Odpowiadam mu, że jak nie znajdę gdzieindziej, to się do niego udam. Tymczasem przychodzą inni, szczere chłopaki jak złoto i ściskają mnie, aż mnie boki bolą. Zbliża się nakoniec Światecki, widzę że jest wzruszony, ale ukrywa to i mówi szorstko:
— Choć widzę że zżydziejesz, ale ci winszuję!