Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wręczyć tytułem wynagrodzenia, tak za zawód miłosny, jak i za skutki wybuchu, złotych pięć, czyli wyrażając się poprawniéj, kop. sr. siedmdziesiąt pięć.
Zdrowéj duchowéj treści sądu nie zdołał jeszcze owionąć przegniły powiew Zachodu; dlatego brzydząc się do głębi duszy emancypacyą kobiet, jako rzeczą wprost przeciwną więcéj sielankowym usposobieniom słowiańskim, sąd dał pierwszy głos Romeowi, który trzymając się za rozcięty łeb, tak mówić począł:
— Jelemożny sądzie! A to ta psia jucha, już dawno spokoju mi nie daje, Przyszedem, jak kto dobry na podwieczerz, a ona do mnie: „Ty psie kasztanie, powiada, to gospodarz jeszcze w polu, a ty, pada przychodzisz już do domu? Za piecem, pada, się układziesz i będziesz na mnie mrygał?“ A ja ta nigdy na nią nie mrygałem, ino co mnie widziała z Jagną ze dwora com jéj pomógł wiader ze studni wyciągać, to od tego czasu na mnie zła. Huknęła mi misą o stół, mało mi strawa nie wyleciała, a potém i pozreć nie dała, tylko tak mi wymyślała: „ty pogański synu, pada, ty odmieńcze, ty omętro, ty sufraganie!“ Dopiéro, jak mi powiedziała: „sufraganie,“ tak ja ją w pysk, ale ino tak, przez złości, a ona mnie warząchwią w łeb....
Tu idealna Julia nie mogła już wytrzymać, ale złożywszy pięść i podsunąwszy ją pod nos Romea, krzyknęła przeraźliwym głosem:
— A nieprawda! nieprawda! nieprawda! Szczekasz jak pies.
Potém rozpłakała się całém wezbraném sercem i zwróciwszy się do sądu poczęła wołać:
— Jelemożny sądzie! O! ja nieszczęśliwa sierota, o dla Boga rety! Nie przy studni ja jego z Jagną wi-