Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko bywały zakłócane ubocznemi wzmiankami o paraliżu, przegniciu wątroby i morowéj zarazie, wypowiadanemi sobie mimochodem w kształcie życzeń, tak przez strony sporne, jak i przez samych sędziów.
Sądzę, że również dzięki téj nieocenionéj zasadzie nieinterwencyi, wszystkie sprawy mogły być rozstrzygane w ten sposób, że tak strona wygrywająca, jak i przegrywająca, wnosiły zawsze pewne kwoty, stosunkowo dość znaczne „na kancelaryą.“ Zapewniało to ubocznie tak pożądaną w instytucyach gminnych niezależność wójta i pisarza, a wprost, mogło oduczyć ludzi pieniactwa i podnieść moralność gminy Barania-Głowa do stanu, o jakim napróżno marzyli filozofowie XVIII stulecia. Godném było uwagi także i to, o czém zresztą wstrzymujemy się od wypowiedzenia pochwalnego lub nagannego zdania, że pan Zołzikiewicz zapisywał do ksiąg zawsze tylko połowę kwot przeznaczonych na kancelaryą, druga zaś półowa przeznaczona była na „nieprzewidziane wypadki,“ w jakich znaleźć się mogli pisarz, wójt i ławnik Gomuła.
Nakoniec przystąpiono do sądzenia spraw kryminalnych, skutkiem czego wydano rozkaz stójce przyprowadzenia więźniów i stawienia ich przed oblicze sądu. Nie potrzebuję dodawać, że w gminie Barania-Głowa przyjęty był najnowszy i najbardziéj zgodny z wymaganiami cywilizacyi system więzienia celularnego, czyli komórkowego. Nie może to być podawaném przez złe języki w żadną wątpliwość. Jeszcze dziś każdy może się przekonać, że w wójtowskim chlewku w Baraniéj-Głowie, znajdują się aż cztery przegrody. Więźniowie siedzieli w nich samotnie, w towarzystwie zwierząt, o których pewna „Zoologia dla użytku młodzieży“ mówi: