Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jemu to co? Zresztą on wtedy miał piętnaście lat i jeszcze za gęsiami a za świńmi chodził. Ale potém pomyślał, że jednakże za owo wożenie papierów może być odpowiedzialność, więc się pisarza bał.
Taki to był Rzepa.
Gdy wrócił tego dnia z boru do chałupy, wypadła do niego kobiéta z płaczem wielkim i daléjże wołać:
— Już ciebie nieboże, niedługo moje oczy będą oglądały; już ci nie będę ni chustów prała, ni jeść gotowała. Pójdziesz ty nieboraku na kraj świata.
A Rzepa się zdziwił.
— Czyś ty się kobiéto — rzeknie — blekotu najadła, czy cię ta giez ukąsił?
— Ni ja się blekotu najadłam ni mnie giez ukąsił, jeno pisarz tu był i mówił, że tobie już nijak od wojska się nie wykręcić... Oj! pójdziesz, pójdziesz na kraj świata!
Dopiéro on ją wypytywać: jak, co, a ona mu opowiedziała wszystko, tylko o bałamuctwie pisarza zataiła, bo się bała, żeby Rzepa głupstwa pisarzowi nie powiedział, albo czego Boże broń! na niego się nie porwał i tém sprawy swojéj nie pogorszył.
— Ty głupia! — powiedział w końcu Rzepa — czego płaczesz? mnie do wojska nie wezmą, bom wyszedł z lat; przytém chałupę mam, grunt mam, ciebie, głupia, mam, a i tego raka utrapionego także.
To mówiąc, pokazał na kołyskę, w któréj rak utrapiony, t. j. tęgi roczny chłopak, wierzgał nogami i wrzeszczał, że aż uszy pękały.
Kobiéta poczęła obcierać oczy fartuchem i rzekła:
— Co ta wszystko znaczy? Albo to nie wié o papierach, coś je woził z boru do boru.