Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cząłem więc być dla niéj uprzejmy, dworowałem i śmiałem się, choć chciało mi się więcéj płakać, niż śmiać, a Lola spoglądała na mnie rozpromieniona swemi wilgotnemi, ciemno-niebieskiemi oczyma i poczęła wpadać w romantyczny nastrój.
Ach! gdyby wiedziała, jakem ją nienawidził w téj chwili! A jednak tak dalece byłem przejęty swoją rolą, że popełniłem nawet coś niegodziwego. Oto, gdy panna Lola zrobiła w ciągu rozmowy jakąś złośliwą uwagę o Selimie i Hani, wówczas jakkolwiek zatrząsłem się w duszy z gniewu, przecie nie odpowiedziałem jéj jak należało, ale uśmiechnąłem się tylko dość głupio i zbyłem ją milczeniem. Chodziliśmy w ten sposób z godzinę, następnie podano podwieczorek pod płaczącym kasztanem, którego gałęzie zniżając się końcami aż do ziemi, tworzyły jakby zieloną kopułę nad naszemi głowami. Teraz dopiéro zrozumiałem, że Hania nie tylko dla mnie nie chciała jechać do Ustrzycy, ale miała swoje bardziéj uzasadnione przyczyny.
Była to poprostu rzecz taka: pani d’Yves, jako pochodząca ze staréj szlachty francuzkiéj i wreszcie więcéj od innych nauczycielek wykształcona, uważała się za coś lepszego od francuzki, a zwłaszcza od niemki z Ustrzycy; te zaś obie uważały się z kolei za coś lepszego od Hani, ponieważ dziadek jéj był służącym. Ale dobrze wychowana pani d’Yves nie dawała im tego uczuć, one zaś wyraźnie, aż do niegrzeczności lekceważyły Hanię. Były to zwykłe babskie kwasy i ambicyjki, ale nie mogłem pozwolić, żeby moja droga Haniulka, sto razy zresztą więcéj warta od całéj Ustrzycy, miała być ich ofiarą. Hania lekceważenie owo znosiła z taktem i słodyczą, czyniącą zaszczyt jéj charakterowi: było to jéj jednak przykro.