Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wawrzona zdjął żal.
— Sieroto, niebogo!... niechby Bóg zlitował się choć nad tobą!
Ale już go nie słyszała. Oparłszy głowę o ścianę, przymknęła powieki. Przychodził sen, przerywany, ciężki, gorączkowy, a w śnie jakby obrazek w ramkach: Lipińce i coś niby piosenka Jaśka koniuchy:

Cóżeś za pani?
Cóżeś za pani?
Cała twoja sukiencya
Wianek ruciany.

Pierwsze blaski dzienne w porcie nowo-yorskim padły na wodę, na maszty i na budynek celniczy.
W szarem tem świetle odróżnić było można dwie postacie śpiące pod ścianą, o wybladłych, zsiniałych twarzach, przytrząśnięte śniegiem, nieruchome, jakoby martwe. Ale w księdze ich niedoli pierwsze dopiero kartki zostały odwrócone, dalsze opowiemy następnie.