Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  227  —

że zapadnie wyrok, jaki kiedyś Klodwig usłyszał: „Sigambrze, pal, coś czcił, a czcij, coś palił?“ Oto pytania, które sobie każdy zadaje, a na które czeka odpowiedzi od nowopowołanego professora.
Katedra literatury w Collège de France była po wszystkie czasy bardzo ważną, była bowiem niejako pośrednikiem między obozem ściśle literackim z jednéj, publicznością z drugiéj strony, a więc rodzajem sternika sądu ogółu. Rolę tę wypadało jéj szczególnie grać koło roku 1820, w czasie walki klassyków z romantykami, podczas któréj cały Paryż rozdzielił się na dwa obozy.
Nigdzie może nieprowadzono walki tak zaciętéj i na tak szeroką skalę, o sprawę, nikogo bezpośrednio nietyczącą. Koleje walki i stanowisko względem niéj katedry kreśli P. Albert w pierwszym swoim wykładzie. Między dwoma temi wojującemi kościołami wahała się massa, raz chętna nowościom, to znów przerażona zuchwalstwem apostołów, a mająca jednak przechyleniem się swojém zapewnić zwycięztwo. Oczy tysiąców zwracały się wówczas na katedrę, i tysiączne głosy zdawały się pytać: „gdzie iść, mistrzu?“ Ówczesny mistrz Andrieux nie dawał wprost odpowiedzi, pomimo iż w gruncie rzeczy duszą i ciałem należał do „peruk.“ Sam poeta, w walce zatém interesowany, z natury słodki, łagodny, ceniący formę spokojną i w karby ujętą, bał się téj nowéj romantycznéj burzy, więc romantykiem być nie chciał i nie mógł.