Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szeregi uśpionych pałaców, wszystkie kolumny, zagięcia, rzeźbienia, środkiem zaś błękit nieba.
Przez którykolwiek z bocznych kanałów można się dostać z téj Wenecyi uśpionéj, historycznéj, do Wenecyi ludowéj. Jestto cała sieć uliczek, z których jedne są kanałami, drugie powycinane w stałym gruncie, i tu jednakże nie znajdziesz kamienic budowanych wedle wyobrażeń filistrów dziewiętnastego wieku. Bóg wie kiedy powznoszono te budowle, dziś popaczone, obdrapane, które, wszystkie razem wzięte, sprawiają wrażenie rudery. Ale właśnie w tém ich wdzięk i artystyczny charakter. Uliczki po większéj części tak są wązkie, że między szeregami domów niepodobna rąk rozpostrzeć. Mieszkańcy domów stojących na przeciw siebie mogą nietylko rozmawiać, lecz i szeptać sobie do ucha. Co za pole do romantycznych zdarzeń i miłosnych westchnień, do których usposabia to zresztą wszystko. Młoda twarz, ujęta w starożytną spękaną ramę okna, wygląda jak artystyczny obraz; mrok panujący na uliczce rzuca na nią tajemnicze półświatła i cienie, zczerwieniałe mury podnoszą białość płci.
Zapewne téż wiele miłosnych scen rozgrywa się tu między doniczkami kwiatów na trzecich i czwartych piętrach, w pogodne wieczory tutejsze. W dzień roi się w labiryncie tych korytarzy życie ludowe. W otwartych sklepach sprzedają południowe owoce, ryby, kraby, ostrygi, pająki mor-