Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  176  —

— Wigwamy ich stoją rozrzucone w górach na południu, ale niewiele jest już wigwamów. Dawniéj mieszkali aż do granic Mohavów. Tam, gdzie dziś stoją kamienne wigwamy bladych twarzy (Los Angelos), tam było wielkie pole (obóz). Ale dziś Cahuijja nie mieszkają już tam oddawna.
— Gdzie są teraz?
Bronzowa ręka poraz trzeci wyciągnęła się w kierunku gór, a głos uroczysty odrzekł:
— Tam, z duchami ojców.
Powieść była prawdziwa. Niegdyś wspomniane pokolenia żyły obok siebie, ale żyły, jak zwykle, w ciągłéj wojnie o terytorya myśliwskie. Mohavowie wyginęli prawie zupełnie w tych zapasach, a Cahuijja osłabli i prędzéj czy późniéj, także wyginą. Byłem potém w ich wigwamach, daleko na południowych kończynach Tamiscalu i Santa-Ana. Nie żyją już w jedném wielkiém obozowisku, ale rozproszeni w rozmaitych miejscowościach. W wigwamach, w których spędziłem dni parę, było wszystkiego dwadzieścia siedm głów męzkich, prócz kobiet i dzieci. Żyją bardzo nędznie, bo jakkolwiek zwierzyny wielka jest w tamtych stronach obfitość, nie mają jednak broni palnéj, albo téż taką, która jest nic nie warta. Z łuków wyrobionych z tęgiego drzewa strzelają dość celnie, ale strzały nigdy prawie nie zabijają większego zwierzęcia odrazu, na ptastwo zaś jestto polowanie trudne i mozolne. Podczas gdy myśliwy, uzbrojony