Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  162  —

słości gruntu, pokryte były kopcami piesków ziemnych; czarne wiewiórki smyrgały do jam przed końmi. Widocznie, ziarna owych wysokich łodyg dostarczają pokarmu tym zwierzątkom, za napój zaś służy im rosa nocna.
Przezroczystość powietrza, lub gra promieni słonecznych odbitych od gruntu, wytwarza tu majaki (fata morgana) i sprawia, że liczne drobne przedmioty, widziane z daleka, olbrzymieją w oczach. Stada wiewiórek, siedzących na tylnych łapkach, brałem za stada kujotów lub innych jakich większych zwierząt. Przejeżdżając koło kopców piesków ziemnych widzieliśmy grzechotniki wygrzewające się na słońcu, albowiem węże te i pieski trzymają się zawsze razem. Konie strzygą uszyma przechodząc koło grzechotników, nie okazują jednak wielkiéj trwogi. Przeciwnie, gdy jeździec zabije węża, rodowity mustang zatrzymuje się dobrowolnie przed każdym spotkanym następnie.
Jechaliśmy już parę godzin, a widnokrąg nie zmieniał się prawie zupełnie. Skończyła się tylko falistość gruntu, a przed nami legł step równy, szary, jednostajny, po którym błądziłem oczyma, gubiąc je w nieskończonéj dali. Była godzina czwarta po południu. Słońce piekło całą ulewą promieni. Rozpalony grunt odbijał żar słoneczny: konie spotniały. Step ten poczynał nużyć mnie i męczyć, bo to nie nasz step ukraiński z kurhanami, ze swoją tradycyą poetyczną. Na Ukrainie wiatr niesie, jakby