Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  101  —

i suchych prętów laurów. Pod tą arcy prostą budową, gospodarstwo spędzali większą część życia, pod nią także stał teraz stół, a raczéj deski, na których pani Refugio przygotowywała wieczerzę. Ogień podsycany ustawicznie przez meksykanów suchemi laurami, buzował się potężnie, strzelając czerwonemi pasmami wyżéj prawie nad dach werendy i obejmując ze wszystkich stron okopcone łono kotła, w którym gotowało się mięso antylopy wraz z czerwoną fasolą.
Obok na patelni warczały skwarząc się, kurcząc i sycząc, jak dusze potępione, kawałki słoniny, ulubionego przysmaku meksykańskiego. Japońska herbata z miodem, gotowana we wrzącéj wodzie, miała stanowić dopełnienie wieczerzy. Ognisko i zgromadzeni naokół niego ludzie, gdym, oddaliwszy się na chwilę, spojrzał na nich z ciemności, dziwnie oryginalny przedstawiali widok. Wyobraź sobie czytelniku te krwawe snopy światła sypiące deszczem iskier, wśród zatopionéj światłem księżyca atmosfery; te drzewa jednocześnie mroczne od nocy, srebrne od księżyca i różowe od blasku płomieni! Wyobraź sobie że słyszysz potok szumiący licznemi wodospadami w kamiennym korytarzu, a daléj jeszcze ciemny majestatyczny amfiteatr gór i skał, rysujących się czarno na srebrném tle nocy. Siedzące przy ognisku postacie, dodawały jeszcze romantycznego uroku krajobrazowi: rzekłbyś, że oddział zbójców Kalabryi lub