Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  27  —
II.

Wracam do opowiadania osobistych moich wypadków.
Siedziałem tedy przed namiotem, owéj pierwszéj nocy przyjazdu, podziwiając w milczeniu ogromną przyrodę, gdy nagle z zadumy wyrwał mnie głos gospodarza dochodzący z głębi parowu. Oba z Neblungiem podnieśliśmy się i zeszli na dół. W parowie połyskiwało ognisko z drzew laurowych, Robinson zaś zajęty był pieczeniem, a raczéj wygrzebywaniem z popiołu udźca jeleniowego, który upiekł na nasze przyjęcie, i którego pyszna woń napełniała powietrze. Reszta jelenia, a raczéj cały jeleń, pozbawiony tylko uda, wisiał opodal na drzewie, a płomień ogniska odbijał się w jego szklannych otwartych oczach. Prócz tego na węglach gotowała się w blaszaném naczyniu woda na „japan thee” (dżapan thi), czyli japońską herbatę, jakiéj powszechnie używają ubożsi ludzie w Kalifornii. Gdy pieczeń była wyjęta z popiołu i z pod odkrojonéj nożem spalonéj powierzchni wyjrzało różowe dymiące wnętrze, zasiedliśmy do uczty. Była to prawdziwie homeryczna uczta; okrwawione bowiem płaty mięsa braliśmy rękoma, rozkrawając je tylko z pomocą myśliwskich nożów, czyli