takiej postaci, ani takiej duszy. I im częściej ją widywał, im lepiej poznawał, im częściej zdarzało mu się słuchać jej słów, tem bardziej rosło jego zdumienia. Chwilami, on, który nie wierzył w bogi, przypuszczał, że Antea nie może być córką Tymona, tylko jakiegoś boga, więc nawpół tylko jest kobietą, nawpół zaś nieśmiertelną.
I wkrótce pokochał ją miłością niespodziewaną, ogromną i nieprzepartą, tak różną od uczuć, jakich doznawał dotychczas, jak Antea była różną od innych kobiet. Chciał ją posiadać tylko po to, aby ją czcić. Gotów zaś był oddać krew, by posiadać. Czuł, że wolałby być żebrakiem z nią, niż cezarem bez niej. I jak wir morski porywa z niepohamowaną potęgą wszystko, co znajdzie się w jego okręgu, tak miłość Cinny porwała jego duszę, serce, myśli, jego dni, noce i wszystko, z czego się składa życie.
Aż wreszcie porwała i Anteę.
— Tu felix, Cinna! — powtarzali mu przyjaciele. — Tu felix, Cinna! — powtarzał sam sobie — i gdy ją wreszcie zaślubił, gdy jej boskie usta wyrzekły sakramentalne słowa: „Gdzie ty, Cajus, tam i ja, Caja“ — wówczas zdawało mu się, że szczęście jego będzie, jak morze — nieprzebrane i bez granic.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/145
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.