Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/013

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    donosił do uszu dwóch bogów odgłosy śmiechu, śpiewów i pocałunków.
    „W dal godzący” Apollo, dla którego oczu nie było nic pod niebem milszego nad niewiastę, zwrócił się do Argoburcy i rzekł:
    — O synu Mai, jakże piękne są Atenki!
    — I cnotliwe, mój Promienisty — odpowiedział Hermes, — bo pod opieką Pallady zostają.
    Srebrnołuki bóg umilkł i patrzał a słuchał dalej. Tymczasem zorze zwolna gasły, ruch stopniowo ustawał; niewolnicy scytyjscy zamknęli bramy, i wreszcie uczyniło się cicho. Noc ambrozyjska rzuciła ciemną, nabijaną gwiazdami zasłonę na Akropol, miasto i okolicę.
    Lecz mrok nie trwał długo. Wkrótce z Archipelagu wynurzyła się blada Selene i poczęła żeglować, jak srebrna łódź, po niebieskiem przestworzu. I znów rozświeciły się marmury na Akropolu, tylko świeciły teraz jasnozielonem światłem i były jeszcze do sennego zjawiska podobniejsze.
    — Trzeba przyznać — rzekł „W dal godzący” — że Atene cudną sobie obrała siedzibę.
    — Ha! mądra ona! Któż mógł lepiej od niej wybrać? — odpowiedział Hermes. — Przytem Zeus ma