Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wych. Ciemne bluszcze o liściach wielkich, podobnych do klonowych, i inne pnące się rośliny, których nazw nie znam nawet, czepiają się tu każdego pnia, każdéj gałęzi, każdéj kraty w werandzie lub ścianie, tworząc nieprzebite festony i kopuły zieloności, pod któremi nawet w czasie godzin południowych panuje rzeźwy chłód. Nic milszego, jak siadłszy pod taką kopułą na biegunowem krześle, patrzeć z cienia na oświecone słońcem przestrzenie. Powietrze przesycone zapachem heliotropów, lilii, róż, kwiatów pomarańczowych i różnych innych, które tylko w tym klimacie wzrastają i mnożą się, upaja prawie. Na kwiatach kołyszą się motyle; od czasu do czasu zalatują kolibry, podobne do konika polnego o świetnych barwach, i zawisnąwszy koło kwiatu na drżących skrzydełkach, zanurzają kilkakrotnie w jego kielich swój długi, nakształt, igły dziobek. Ptaszek ten ma wszystkie ruchy owadu: kręci się jak motyl, nie siada prawie nigdy, a skrzydełka jego skutkiem niezmiernie szybkich drgań, wydają szmer podobny do skrzydeł szarańczy. Jestto „baby“ (bebe), czyli Beniaminek wszystkich ptaków, dlatego żaden z nich nie robi mu krzywdy; czychają na niego tylko brzydkie pająki, ale bebe walczy z niemi mężnie i bardzo często je pokonywa. Ludzi nie więcéj boi się niż każdy motyl, i kręci się często tuż nad ich głowami. Zresztą prowadzi sobie życie wesołe: na liściu pomarańczowym ma swoje gniazdko, ma co jeść, pić; nie płaci żadnych podatków: jest bogaty, niezależny, rozpieszczony i szczęśliwy.
Prócz kolibrów, widzisz tu mnóstwo innych ptaków. Szary z żółtą piersią pszczołojad, i wielki przy-