czarny murzyn; drugim razem nie dopiekł, i powstał biały człowiek; trzeci raz dopiéro, nauczony doświadczeniem, umiał zachować miarę: nic nie dopiekł, nie przepalił, i ztąd powstał twór doskonały, prawdziwie piękny: czerwonoskóry.
Jest w tém podaniu pewna trafność, polegająca na umiejętném skorzystaniu z koloru trzech rass ludzkich. Daléj, sam sposób wyrażania się indyan, w najzwyklejszéj nawet mowie, pełen porównań i metafor, do wysokiego stopnia jest poetyczny i dowodzący pewnego wyrobienia się myśli. W niektórych indywiduach wrodzona inteligencya poprostu jest zadziwiającą, ale w ogóle wszyscy są nader przenikliwi, umiejący odróżnić prawdę od kłamstwa, choćby najbardziéj cukrowego. Cechy te mieszają się wprawdzie z drugiéj strony z naiwnością prawie dziecięcą.
Nakoniec plemiona te, bądź co bądź, wyrobiły już pewną cywilizacyą, mogłyby więc postępować i daléj, mogłyby stanąć przy mądréj pomocy, i na wysokości naszéj cywilizacyi — gdyby nie to, że ta nasza wynalazła postępowanie o wiele krótsze: zamiast słabszych popierać i wzmacniać — zabija.
Wśród takich myśli przybyłem do Omaha, na granicę Jowy i Nebraski, to jest mniéj więcéj na połowę drogi łączącéj dwa Oceany; dalszy opis podróży, to jest z Omaha do San-Francisco odkładam do następującego listu.