Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okół ani drzew cienistych, ani sadów owocowych, ani znaku ogrodów; las tylko szczery, lub jak okiem dojrzysz, smutne osmolone szeregi pni wyciętych, miejscami stosy gałęzi i wiórów, tu i owdzie zaś wielkie kałuże pełne wody ciemnéj, błotnistéj, ujęte na brzegach w szarawą ramę brudnego śniegu.
Miejsca takie mimowoli przywiodły mi na myśl sceny trzebieży lasów, jakie tyle razy widziałem u nas; tu jednak mają one inne, mniéj złowróżbne znaczenie. Tu lasów, jeszcze dziś, wszędzie taka jest obfitość, że pionierowie, oczyszczający z nich kraj, prawdziwą mu oddają przysługę. Nieraz téż widzieć można samotnie domki stojące wśród lasów, a naokół domków uprawne już pola, które rok temu porastały jeszcze gąszczem leśnym. Dzień i noc słychać w tych okolicach huk siekiery, wystraszony zwierz i ptastwo cofa się coraz bardziéj na zachód, z każdym dniem niemal nowe przestrzenie z mroku leśnego wychylając się na światło dzienne, oczekują tylko rąk i pługów, ażeby zamienić się w łany zbożowe.
Z tém wszystkiém, z tego com się dowiadywał lub na com własnemi patrzył oczyma, mogę śmiało twierdzić, że amerykanie rodowici nie są w ogóle wzorowymi gospodarzami. Zbyt są ruchliwi, zbyt nie lubiący siedziéć na jedném miejscu, zbyt nareszcie pochopni do handlu. Dlatego jeżeli amerykanin kupuje ziemię, kupuję ją najczęściéj nie dlatego, żeby na niéj osiąść i zostawić ją dzieciom i wnukom swoim, ale zwykle na spekulacyą. Spekulant nabywa kawał lasu, lub dziewiczego stepu, co go bardzo mało, a czasem i nic nie kosztuje, ogradza go płotem, buduje dom, pogrzebie trochę ziemię i jako gotową już niby farmę,