Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już prosto na zachód mieliśmy się puścić do New-Yorku. Queenstown jestto ogromny port, a zarazem jak mnie zapewniali z dumą anglicy, niezdobyta forteca; chociaż sądzę, iż niezdobyta jest głównie dlatego, że nikt jéj nigdy nie zdobywał, a zatém i nie zdobył, na mocy czego nasz Ozorków również za niezdobytą warownię poczytywaćby można.
Ale jak pomiędzy naszemi miastami każde ma jakąś osobliwszą sławę, skutkiem któréj mieszkańcy ich mówią: „u nas, panie, w Płońsku,“ „u nas w Kozienicach,“ „lub u nas w Przytyku, to, panie, znajduje się to i owo“ — a mówią z taką dumą, jak gdyby: „chez nous à Paris“ — tak i Queenstown odznacza się tém, że stanowi wrota Oceanu. Tu kończy się morze Irlandzkie, a zaczyna się Atlantyk, i z tego powodu prawie wszystkie okręty idące z Anglii do Ameryki i odwrotnie, mają tu swój kilkogodzinny przystanek. Nasz okręt również zarzucił opodal od brzegu kotwicę, i potężnem gwizdaniem oznajmił miastu swoje przybycie. Mały parowiec przywiózł nam nowych pasażerów, a po największéj części emigrantów, którzy cisnęli się na pokład z żonami, z dziećmi, z pakunkami, z biédą i z nadzieją, że ową biédę utopią w morzu w czasie podróży. Rozpoczęło się wyładowywanie pakunków i towarów z małego statku na wielki, przyczem rzucano pakami i kuferkami tak, iż zdawało się, że będą gwałtu krzyczéć. Na małym parowcu znajdowało się także kilku przekupniów. Jakaś młoda dziewczyna, z ładnemi niebieskiemi oczyma i koszykiem pomarańcz w ręku, wykrzykiwała w niebogłosy pochwały swego towaru, odpowiadając jednocześnie na dowcipy, jakie jéj wraz z szylingami przesyłano z wysokości naszego statku,