Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jeść ma ochotę?
— Ma, ale nie ma pieniędzy, a ukraść się boi. „Ale choćbyś się nie bał, to nie zrobiłbyś tego, bo to jest źle?“
— Jużci źle, bo jak policya złapie, to trzeba do więzienia.
— To dla niego przyczyna: inaczéjby kradł. — A sumienie, chłopcze?
— Co to jest? czy to się jé, czy to się pije?
— Czego od niego chcą? On przecie tu stoi spokojnie i nikomu nie zawadza.
Oto mały obrazek. Ach! ten wolny obywatel Zjednoczonych królestw nie umié czytać, pisać, nie umié pacierza, nie wié co jest Bóg; myśli, że sumienie się jada albo pije; nie słyszał o cnocie, nie ma co jeść, pić i gdzie mieszkać, umie zaś robić pudełka. Tymczasem nędza mówi do niego: zabij, głód: ukradnij, chłód, upij się. Oto jego nauczyciele: innych niema. Czy ich posłucha? Tak: jak tylko przestanie się bać policyi.
Ale co téż ja mówię! Ten wolny obywatel Zjednoczonych królestw ma przecież rozmaite prawa, z których może korzystać: habeas corpus; ma prawo głosowania; pełnomocnik jego będzie w swoim czasie przemawiał w Izbie gmin. Co téż ja mówię! Ten wolny obywatel jest nawet bogaty. A oto i ten Hyde-Park, to przecież własność publiczna, zatém własność i jego; a British Museum? a pałac kryształowy, a place, ogrody, gmachy publiczne? To wszystko jego. A przytém on jest anglikiem; do niego należą: Indye, Australia, Kanada; on ma wojsko, flotę: to potentat prawdziwy. Ale czegóż tak drżysz na całém ciele, potentacie? Aha!