Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie chciał sprobować się ieszcze raz, iako za dobrych dawnych czasów. Ów, wyprężaiąc a podkasuiąc barzo żałośnie ramiona, patrząc na swoie nerwy a muskuły, rzekł ieno: „Ha! iuż są, nieżywe”. Gdyby ta biała głowa uczyniła tak samo, y była się podkasała, byłby postępek podobny do onego Milonowego; wżdy nie uźrzanoby pewnie czegoś godnego a pokuśliwego.
Podobną trefność a słówko do onego poprzedniego pana Busiowego uczynił iny szlachcic, którego wiem. Przyszedszy na dwór, gdzie był nieobecny przez sześć miesięcy, uźrzał panią idącą do akademiey, którą podczas nieboszczyk król ustanowił na dworze. „Iakto! (rzecze) akademia trwa wciąż ieszcze? powiedano mi, iż była zniesiona. — Zali wątpicie (tak mu odrzekł ieden), że ona tam idzie? Iey bakałarz uczy iey philozophiey, która mówi a traktuie o perpetuum mobile“. Iakoż w rzeczy, ilebądź sobie głowy łamią philozophowie, aby naleźć ów ruch nieustaiący, niema zaprawdę pewnieyszego niż ten którego Wenus uczy we swoiey szkole.
Iedna pani we świecie rzekła wiele trefniey o drugiey, którey piękności chwalono barzo mocno, za wyiątkiem iż miała oczy nieruchawe, które nie obracały się zgoła. „Pomyślcie (rzekła), iż cała iey skwapliwość iest, aby wprawić w ruch resztę swego ciała, a zwłaszcza pośrzodek nie kładąc go ieno w oczy”.
Ba, gdybych chciał pomieścić tu pismem y wszytkie trefne słówka y dobre przypowiastki iakie wiem ku pomnożeniu tego przedmiotu, nigdybych nie skończył. Że zaś mam ine sprawy ieszcze przed sobą, poniecham