Walentyński, który był tak wielgim hetmanem, iż Makiawel, ów czcigodny nauczyciel xiążąt a możnych, daie go za przykład y za osobliwe źwierzciadło wszytkim inym podobnym dla naśladowania a przeglądania się w niem? Wżdy mieliśmy pana marszałka Defułę[1], który był duchownym y nazywał się wprzódy protonotarem Defułą, późni wżdy ostał się tak wielgim hetmanem. Pan marszałek Sztroc[2] poświęcony był kościołowi; owo gdy odmówiono mu kardynalskiego kapelusza, rzucił sukienkę y iął się oręża. Pan Salweson[3], o którym mówiłem (który idzie tuż za nim blizko w przymiotach wielgiego rycerza: ba byłby z nim trzymał równy krok, gdyby był z równie wielgiego domu y krewnym królowey) z pirszego rzemięsła nosił powłóczystą sukienkę; wey przeto cóżto był za woiownik! Nie miałby równego sobie, gdyby był dłużey pożył. A pan marszałek Belgard[4] czyli nie naszał rogatey czapeczki, on, który długo nosił imię prewota Urskiego? Nieboszczyk pan Dangin[5], poległy w bitwie pod Sękantyną był niegdy biskupem, pan kawaler Boniwet toż samo. Wżdy ów dworny pan Martyk[6] równie był swego czasu kościelną osobą; iako y nieskończona ilość inych, dla których nie starczyłoby mi papieru. Ba trzeba, abych pochwalił y moich, wierę nie bez wielgiey przyczyny. Kapitan Burdeil, móy brat, który był niegdy we wszytkim Piemonckim Rodomontem, poświęcony był równie kościołowi; wszelako, nie uznaiąc tam swoich przyrodzonych cnót, zamienił oną wielgą sukienkę na krótką, y w mgnieniu oka przedzierzgnął się na iednego z nalepszych a naydzielnieyszych rotmistrzów Piemonckich; y poczynał
Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/330
Wygląd