Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dlatego to owo wielgie xiążę, pan Giz, gdy go srodze oszukano w czas wyprawy do Włoch, powiedał często: „Miłuię sielnie kościół Boży, wszelako nigdy nie dobędę oręża na słowo y wiarę klechy“; chcąc przez to oznaczyć papę Karafę, zwanego Pawłem czwartym, który nie dotrzymał mu tego co przyrzekł wielgiemi a uroczystymi słowy, abo też pana kardynała, swoiego brata, który poiachał tam zasięgnąć ięzyka, y wymacać bród aż do Rzymu, a potym cale letko popchnął brata ku temu. Można mnimać, iż ów pan Giz rozumiał w tym y iednego y drugiego, ile że, gdy ów pan często powtarzał te słowa w obliczu pana kardynała, tamten, mnimaiąc iż to był kamyk do iego ogródka, wścikał się o to y barzo ciężko hamował gniw. Wtrąciłem tu oną digressią, przedmiot bowiem nastręczył się barzo k’rzeczy.
Owo, aby wrócić do naszey królowey Marii, po takowem nieszczęściu króla swoiego małżonka, ostała się wdową barzo młodą, y wieldze cudną, iako słyszałem od mnogich osób, które ią widziały, y wedle wizerunków na które pozierałem, przedstawiaiących ią za teką y nie daiących iey żadney rzeczy szpatney y do zganienia, iedno chyba usta wielgie naprzód podane modą Austryiacką, co nie pochodzi wszelako od domu Austryiackiego, ieno Burgundskiego, iako to słyszałem o tym powieść od iedney paniey na dworze z onego czasu: iż raz królowa Lionora, przeieżdżaiąc przez Dyżon y iadąc w pobożney pielgrzymce do monastyru tamecznych Kartuzów, y aby odwidzić grobowce swoich przodków, diuków Burgundyey, nabrała chuci, aby ie dać otworzyć, iako mnodzy królowie uczy-