Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w zasadzce, którey wszelako uszedł; wey nie uszedł iney, dla inego przedmiotu, z którey wynikła dla niego śmierzć.

Byłem na dworze za czasu króla Franciszka drugiego, gdy grof Sentaniański[1] zaślubił we Fontenełbie młodą Bordężankę. Nazaiutrz, gdy nowożeniec poiawił się na kownatach króla, każdy z nim zaczął swoie zaczypki, iako iest obyczay; miedzy którymi był ieden wielgi pan, barzo dzielny, który go zapytał, ile poczt uiechał. Nowożeniec odparł: pięć. Trefunkiem był tam obecny godny szlachcic, sekretarz, będący barzo w łasce u iedney barzo wielgiey xiężniczki, którey nie nazwę; ten rzekł, iż to nie było nic na tak piękną drogę iaką iachał, y na tak piękną pogodę, było to bowiem w lecie. Ów wielgi pan mu rzekł: „Ha! przez Boga! wam, wierę, trzaby snadź kuropatwów! — Czemu nie? odparł sekretarz. Dalibóg, ustrzeliłem ich dwanaście w iedney dobie, w naypięknieyszey bruzdce, iaka tu iest w okolicy, ba, możebna, we Francyey“. Któż owo był zdumiony? wierę ów pan, dowiedział się bowiem tego, co podeźrzewał od długszego czasu; zaczym, że to był sielnie rozmiłowany w tey xiężniczce, barzo mocno się stropił iż tak długo polował w tym miescu, a nigdy nic nie ubił, drugi zasię był tak szczęśliwy w tym spotkaniu a obławie. Ów pan skrył to zrazu w sobie, wszelako z czasem, hoduiąc swoią mękę, nadziewał się mu ią odpłacić ciepło a kryiomie, gdyby nie iedno rozważenie, którego nie powiem; ba zawżdy chował k’niemu iakowąś głuchą nieprzyiaźń. Y gdyby ów sekretarz był dobrze na to wspomniał, nie byłby się tak chlubił swemi łowami, ale radniey trzymał ie w wielgiem sekrecie, a zwłaszcza przy tak

  1. Hrabia de Saint-Aignan. Fontenełba = Fontainebleau.