Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak tedy owe białe głowy które niegdy zażywały wolności, nie łacno mogą się strzymać iżby nie potrzaskały ciasnych zamków swoich drzwi, mimo wszelkiey zapory, zwłaszcza gdy złoto dźwięczy a połyskuie: świadectwem owa piękna córka króla Akrysa, która, chocia zamknięta y ściśniona barzo w okrutney wieżycy, pofolgowała sobie y dopuściła do się one wdzięczne krople złocistego dżdżu Iupitera.
Ha ha! barzo to niełatwo (powiedał ieden bywały pan) białą głowę która iest piękna, ambitna, chciwa, pożądliwa cudnych ubiorów, cudnych szatek, kosztowney ozdoby y wszelakich smaków, ustrzedz od tego aby nie upadła, nie nosem ale zadkiem na ziemię, chociaby kuper iey był źrzetelnie obwarowany iako to mówią i chociaby iey mąż był dzielny, waleczny y miał przy boku dobrą szpadę aby go bronić!
Znałem tylu z onych dzielnych y walecznych którzy przedsię na to przyszli; w czym wierę wielga była żałość patrzeć na one godne y dzielne męże iak popadli w oną niedolę, y po tylu wspaniałych zwycięztwach, tylu znamienitych przewagach nad nieprzyiaciołmi, y chlubnych walkach wygranych swą bitnością, trzebaż aby pośród cudnych kwiatów y listków onych triumphalnych wieńców iakie maią na głowie, musiały się naleźć y rogi hańbiące ich ze wszytkim: którzy wszelako więcey dbali o swoie chlubne ambicye z pięknych bitew, zaszczytnych postów, czynów a zdobyczy niż o strzeżenie swoich żen y oświetlenie ich ciemney iaskini. Y owo tym strychem, nie myśląc o tym, przybywaią pod mury y przychodzą