Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez antynomię, kiedy im drudzy składaią iaie w ich gniaździe, które iest w dziupli ich żen, co, prosto powiedziawszy, znaczy wpuszczać im nasienie a płodzić im dzieci.
Oto czemu wiele białych głów mnima iż nie krzywdzą swoich mężów przez to iż wtykaią sobie do śrzodka y wytrząsaią się do sytości, byleby ieno nie przyięły gachowego nasienia; w czym tyż są barzo sumienne: iako iedna znamienita pani, o którey słyszałem, a która mówiła swoiemu służce: „Miotay się ile chcesz y day mi zażyć rozkoszy, wżdy, na garło, strzeż się abyś mi nic nie nalał do wnątrza, by iedney iedyney kropelki, inaczey idzie tu o twoie życie“. Owo też trzeba było tamtemu bydź strzemięźliwym y dawać baczenie na czas pofolgowania natury kiedy miał przyść.
Podobną opowieść słyszałem był od kawalera Sanzaia z Bretaniey, barzo godnego y dzielnego szlachcica, który, gdyby go śmierć nie była dosięgła w młodych leciech, byłby został wielgim żeglarzem morskim, iako iuż to barzo godnie rozpoczął: owo też nosił k’temu ślady y oznaki, miał bowiem iedno ramię oderwane kulą armatnią w bitwie iaką toczył na morzu. Niedola mu się stała iż poymali go korsarze y uwieźli do Algierye. Iego pan, który go dzierżył w niewoley, był wielgim kapłanem tamecznego meczetu; a miał barzo cudną żenę, która rozmiłowała się w tymże Sanzaiu, tak iż rozkazała mu aby wszedł z nią w miłośne porozumienie, y że będzie się z nim dobrze obchodzić, lepiey niż z którym ze swoich niewolników; wżdy nadewszytko zakazała mu barzo wy-