Ale kiedy powiem do niej:
Wznieś się w górę, na wyżyny...
Szybsza od leśnej ptaszyny,
Wzlatuje i piosnkę dzwoni.
Gdy ją głos mój znów podnieci,
Ma fantazya wyżej leci,
Ścigam wtedy jej polotem
Orły pod niebios namiotem.
A gdy orzeł się już zmęczy,
Ona dalej w blasku tęczy
Lotem równym mknie do góry,
Gdzie najwyższe błądzą chmury.
Lecz i z chmur gromadką białą
Nie jest długo... wnet ją mija,
I mknąc dalej prosto, śmiało.
Sklepienie niebios przebija.
A naówczas, gdy się zdarzy
Że blask słońca cień zakrywa,
Ona znowu w lot się zrywa
Ku posępnej słońca twarzy.
Patrzy w jego twarz zaćmioną,
Zgasłych szuka w niej promieni,
Przez zasłonę co je cieni
Wnika śmiało w jego łono...
Wówczas jeszcze nie przerywa
Nadpowietrznej swojej jazdy,
Wzlata ciągle i przybywa
Aż po nad najwyższe gwiazdy...
Strona:PL Petofi - Wybór poezyj.pdf/6
Wygląd
Ta strona została przepisana.