Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Tajna krzywda – Skryta zemsta.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Drzew cię osłaniając cieniem.
— Niech cię niebo strzeże, pani!

(Wychodzi).
leonora.

Odszedł już, Sireno?

sirena.

Tak.

leonora.

Czy nas kto nie podsłuchuje?

sirena.

Nie, pani; jesteśmy same.

leonora.

Niechże więc przez ust mych bramę
Z piersi ból mój się wysnuje;
Niech powietrze jękiem pruje
Skarga, co na wargach drga mi;
Ogień, co po sercu gra mi,
Niech się z łona krwią wybroczy,
Płaczem niech trysną me oczy,
A me usta westchnieniami.
Powstającym z nich oparem
Niechaj się ziemia obwinie,
Gdy z pod powiek lawa płynie,
Gdy me jęki są pożarem.
I kiedy wybuchną gwarem
Takich burz i takiej fali,
Niech tyle wkoło rozwali
Mój żal, ile wylew niszczy,
Ile pozostaje zgliszczy
Z pożogi, gdy się wypali.

sirena.

Co mówisz, pani, nie zważasz...
Honoru niebezpieczeństwo...

leonora.

Ty, co znasz moje męczeństwo,
Mem cierpieniem się przerażasz,
Tak mię przestrogą obrażasz?
Nie jęczeć, gdy pęka łono,
Nie płakać, gdy oczy płoną?