Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W dobrą przyszliście godzinę,
Żeby skarać tę gadzinę.

Kurcyusz.

Któż to odszedł was w tym stanie?

Dżyl.

Kto? Euzebio; i powiedziéć
Kazał, — nie wiem co; i w parze
Związał tak, żeśmy w tym jarze
Do dnia sądu mogli siedzieć.

Tyrso.

Nie becz-że teraz, ciemięgo.
Mógł się obejść mniéj wspaniale;
Złego nie wyrządził wcale,
Kiedy zostawił cię z Mengą.

Dżyl.

Nie tego ja się rozbabrał,
Tyrso, iże mi nic złego
Nie zrobił.

Tyrso.

— Więc czego?

Dżyl.

— Czego?
Tego, że Mengi nie zabrał.
Antkowi zabrał i blizko
Pół roku czynił niewieście
Gwałt, a gdy wróciła wreszcie,
Sprawiliśmy weselisko.
Antek wytrząsł sto reałów.
A Bartolo: pomnij ino,
Ożenił się z Katarzyną:
Nie czekając dwu kwartałów
Zległa; więc w wielkiem nadęciu
Mówił: Kto ci zrobi więcéj?
Coś ty kuł dziewięć miesięcy,
Z tém ja się załatwił w pięciu.

Tyrso.

Żaden gwałt mu nie zaduży.

Kurcyusz.

Ten człek środkiem niesłychanym
Stał się już tych stron tyranem.
Taka czelność w końcu znuży.

Menga.

Myślcie, panie, jak go złapać.