Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więc miłość po jednéj stronie,
Po drugiéj te smutne mary
To pragną w twojéj obronie
Stanąć, to żądają kary.
Tak przez uczucie dwubramne
W głowie méj myśl się wypręża,
Bo litość bój ze mną toczy,
A straszna boleść — zwycięża.
Tak że zniewolić mię pragniesz?
Sądzisz, że miłość mą nagniesz
Kiedy czynisz miast pieszczoty
Okrucieństwem twe zaloty.
Kiedy ciebie przyjacielem
Chciałam mieć, a ślub nasz niebem,
Tyr dzisiaj zamiast weselem
Smutnym mię darzysz pogrzebem?
Gdy dla ciebie, samolubny,
Nie uczciłam ojca głowy,
Dzisiaj zamiast sukni ślubnéj
Kładziesz na mnie strój kirowy?
Gdy pod grozą życia straty
Schadzki ułatwiałam tobie,
Zamiast małżeńskiéj komnaty
Posłanie ścielesz mi w grobie?
Gdy dłoń moje nieprzytomnie
Gardząc niebezpieczeństwami
Oddaję-ć, ty sięgasz po mnie
Twą własną, gdy krew ją plami?
Jakiéj mam doznać rozkoszy,
Gdy mię w miłosnéj tęsknicy
Wstępującą do łożnicy
Krwawy trupa widok płoszy?
Jak się świat wzgardy powstrzyma
Ujrzawszy, że ciągle stoi,
Gdy nie krzywda w myśli mojej,
To krzywdziciel przed oczyma?
A gdy zechcę w zapomnienie
Wtrącić ją, wszak samo chcenie,
Gdy się ujrzę w twym uścisku,
Krew mi zjawi w myśli błysku.
Więc, choć jeczcze kochać będę,
W sercu mem miłość rozprzędę
I w gniew zmienię, co zawoła