Obu, choć dech we mnie kona,
Szczęścia życzyć zniewolona.
A zrobi mię nieszczęśliwą,
Którykolwiek wyjdzie żywo.
Nic to; o krzesło niechcący
Potknąłem się.
Don Juanie,
Stój! (n. s.). Na Boga, pomieszanie
Pchnęło mię; nie wiem, co czynię.
Źle, żeście mi ukrywali,
Iż nas widzi ktoś z téj sali.
Nie należy wam się żalić:
Patrzyła na nas jedynie
Po to, aby was ocalić.
Chociaż alarm był zbyteczny,
Jestém jeszcze dosyć grzeczny,
Abym wiedział, że potknięcie
Jest przypadkiem.
W każdym razie
Damie téj, tak pełnéj pieczy,
Składam dzięki za dwie rzeczy:
Że wyszła, by mi ratować
Życie, a wyszła, nim za nie
Waszéj dworności dziękować
Wypadło zobowiązanie.
Tak swoboda mi została
Raz drugi spróbować broni.
Don Alvaro, któż wam broni?
Niech tu boska radzi sztuka.