Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Serce, niech mu się otworzą
Bramy duszy, któremi są oczy,
I niech się wyleje łzami,
Przed ludzkim ukryta szydem.
Łza — czci moja — cię nie splami,
Ani cię zapłoni wstydem.
Ha, teraz, teraz, odwago,
Potrzeba, byś zaświadczyła,
Jak cię boleść nauczyła
Rankor hamować rozwagą.
Nie — niechaj zamilkną żale,
Niechaj honoru i cześci
Dostojność nieméj boleści
Niemą wielkością utrwalę,
Bo schlebia katuszom ciosu,
Kto sprawozdania zeń żąda u głosu.
Sza... Przystąpmy do wypadku,
Może znajdziemy odpowiedź.
Ach, gdybym ją mógł wysłowić,
Gdybym ją tylko miał w mocy!
— Wróciłem do domu w nocy.
Bramę zaraz otworzono,
A ja rozmawiając z żoną
Nie widziałem w niéj zmieszania.
Wszedł. — Czy sama go wpuściła?
Wszak mię pierwsza uprzedziła.
Nie, — niepodobieństwa klecę.
Dlaczego zgasiła świecę?
Czy sama? Nie; — gdzież jest świadek,
Że jéj nie zgasił przypadek?
Potém, potém ten puginał.
Może go tam zgubił sługa?
Tak, — lecz zgodność broni obu
Tego samego wyrobu?...
Nie! Do czego złość ma zmierza?
Nie istnieje-ż taka druga
Broń? Wszak mogą być ich krocie
Ręki jednego płatnerza.
Lecz przypuśćmy, że wistocie...
Na tę same myśl już mrowie
Przebiega mię; — że w alkowie
Był on; że mi dom zeszpecił
Infant; — choć żem go nie schwycił,