Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziwne rzeczy wam powierzę:
Jam jest Cypryan; szkół podziwem,
Byłem nauk wszech zaszczytem,
I nie było nic mi skrytém
Niby mędrcu nad mędrcami;
Jednak jakże pozór mami,
Ach! to światło me fałszywem!
Bo cóż w końcu tam zdobyłem?
To zwątpienie, co bez przerwy
Ciemną moją myśl pożera;
Wtem Justyna licem miłém
Mnie odrywa od Minerwy,
Panią moją już Wenera;
Lecz Minerwie jeszcze wierny,
Toczę z sercem bój niezmierny.
Raz gdy morza nawałnica
Do stóp moich gościa rzuca,
Strasznie wspomnieć tę godzinę,
Miłość duszę tak zakłóca,
Wdzięcznem licem tak zachwyca,
Żem dał duszę za Justynę;
Bo ten gość mię oczarował,
Bo me serce obietnicą,
Umysł wiedzy błyskawicą
On przemożnie opanował.
I ot śród tych gór zarośli
W paśmie, które najwyniośléj
Pod obłoki grzbiet swój ściele,
Był mym mistrzem śród podziemi;
I dał wiedzy mnie tak wiele,
Że przenosić mogę góry;
Lecz me cuda bezsilnemi,
By téj ziemi pięknéj córy
Stać się panem, by ją słowo
Ciągło siłą magnesową,
A przyczynę temu wiecie?
Ot jest jeden Bóg na swiecie,
Który ją od złego strzeże;
Więc ja w Boga tego wierzę,
I wszechmocnym Go uznaję:
Jedno on ma panowanie,
Jemu tylko cześć oddaję;
Tego Boga czczą chrześcianie!
Choć się piekłu zaprzedałem
Krwią mą własną z duszą, z ciałem,
Chociaż rozpacz mię przenika;
Lecz Bóg może nie ukarze,