Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cypryan. Straszna wiadomość! Ja w służbie czarta,
Co zbrodnią, żyje, wiecznie nieprawy?
Djabeł. Tak, tyś jest moim. Nie wygrasz sprawy,
Bo przeciw tobie świadczy ta karta!

(Pokazuje, mu cyrograf).

Cypryan. Jakim sposobem zmazać mą winę?
Żadnéj nadziei! Więc pewno zginę?
Djabeł. Tak jest.
Cypryan. Ha! cóż się waham i smucę?
Mam to żelazo. Rozstać się z światem?
Tak, w jednéj chwili życie me skrócę,
Samego siebie stanę się katem!...
Ten co Justynę od krzywdy zbawił,
I Mnie bez pomocy czyżby zostawił?
Djabeł. Przeciwko tobie są twoje winy,
On broni cnotę, nie grzeszne czyny.
Cypryan. Jeśli wszechmocnym On panem świata,
To w Nim nagroda z łaską się brata.
Djabeł. Nagroda z karą.
Cypryan. Lecz ja się korzę:
Któż karze, jeśli żałujem szczerze?
Djabeł. Kto moim, Jemu służyć nie może.
Cypryan. Idź precz: do Boga ja już należę!
Djabeł. Więc obietnica twa nic nie warta
I krwią twą własną pisana karta?
Cypryan. Tak jest: Bóg przez swą wszechmocną wolę,
Gdy zechce zmoże moją niedolę.
Djabeł. A w jaki sposób?
Cypryan. On w swéj mądrości
Wié jak rozwiązać pęta twéj złości.
Djabeł. Ja pierwéj z ciebie duszę wywlekę.
(Walczą).
Cypryan. O Boże chrześcian! w Twoją opiekę....

(Wyrywa się z rąk djabła).

Djabeł. On dał ci życie.
Cypryan. Obdarzy bardziéj:
Ja Go szukałem, wiéc mną nie wzgardzi.

(Odchodzą każdy w inną stronę).