Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cypryan. Możeż mnie to zaspokoić?
Wszak cześć, urok niezbadany
Nas od bogów mają dzielić,
By nikt nie mógł się ośmielić
Na nich nawet się użalać,
Lub zarzutem hołd ich skalać.
Jeśli dobrem bóg prawdziwém
Czemuż w gniewie tak żarliwym.
Między sobą walczą bogi?
Czemu różne ich są drogi?
Czyż się nieraz nie wydarza,
Że u różnych bóstw ołtarza
Dwóm wyrocznia wrogom powié,
Że zwyciężą? I wodzowie
Biegną, śmiało gdzie cześć wzywa;
A wtém jeden z nich przegrywa.
Otóż powiedz, przyjacielu:
Do jednego mogąż celu
Sprzeczne wole doprowadzić?
Jeśli jedna sprawiedliwa,
To już druga niegodziwa.
Więc gdy bogi walkę wiodą,
Rozdzieleni tą, niezgodą,
Jasny wniosek ztąd wypływa:
Śród nich dobro nie przebywa.
Djabeł. Choć się człowiek nieraz biedzi,
Tych wyroczni odpowiedzi
Nie odgadnie, nie oceni;
Bo przed okiem śmiertelnika
Cel przeznaczeń się ukrywa:
Nieraz tym, co zwyciężeni,
Pomyślniejszą jest przegrana,
Niźli cześć dla przeciwnika.
Cypryan. Na cóż mylna obietnica
Zwyciężonym była dana,
Gdy wszechmocna bóstw źrenica
Naprzód widzi kto bój wygra?
Więc bóg słowem swojém igra?
Djabeł. Lecz wyrocznie nie chcą zwodzić,
Tylko w każdym zapał rodzić.
Cypryan. Na to przecież są geniusze,
Które śród nas się przechodzą,
Co do złego wiodą duszę,
Lub w niéj zacne chęci rodzą;
Z wiary o nich dowód płynie,
Że duch z śmiercią nie zaginie.