Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ptaszku, ucisz pieśń tęsknoty,
Wino opuść twoje sploty,
Kwiatku strzeż się niestałości.
Zkąd ta siła, że jak groty
Mnie razicie?
Chór. Ach z miłości!
Justyna. Miłość, dotąd mnie nieznana,
Czczém widziadłem się zdawała:
Lelia, Flora i Cypryana
Jam z pogardą odtrącała;
A dziś zkądże taka zmiana?
Ach! ten Cypryan śród boleści
Przepadł, zginął gdzieś bez wieści,
Żem dla niego była srogą.
Był u ludzi w takiéj cześci!
Gdy go wspomnę, zdjętam trwogą:
Cóżto znaczy? żal współczucia?
Wszak i tamci żalu godni;
Dla mnie cierpią śród okucia,
Jakby winni jakiéj zbrodni:
W zimnym lochu dla uczucia!
Przestań myśli, bo w obłędzie
Głos twój taką moc zdobędzie,
Że Cypryana się odważę
Szukać; pójdę za nim wszędzie!

SCENA VII.
JUSTYNA i DJABEŁ (który nagle jéj ukazuje się).

Djabeł. Pójdź! ja drogę ci pokażę.
Justyna. Kto jesteś, co w me ustronie
Wchodzisz, gdy zewsząd zamknięte?
Czyś widziadłem w snów osłonie,
Marą szału? Strachem zdjęte
Serce w dziwny obłęd tonie.
Djabeł. Jam nie marą, co myśl zwiewa,
Więc się próżnéj oprzéj trwodze;
Gdy cię miłość pokonywa,
Ja na pomoc ci przychodzę:
Wieść, gdzie Cypryan twój przebywa.
Justyna. Chociaż w przyjaźń się ustroją
Twoje słowa, choć mię drażnią;
Chóć pokusy niepokoją,