Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Życie snem.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że myśl moja, w lot sokoła
Najzawilsze pojąć zdoła.
Ale czemuż, o niebiosy
Gdy mnie uczyniły losy
Komentarzem swych tajemnic
Przyszłej woli swej regestem,
Czemuż niezbadanych ciemnic
Pierwszy sam ofiarą jestem?
Czemu nożem mi się staje
Trudów mych, wiedzy zasługa,
Czemu praca moja długa
Zamiast życia — śmierć mi daje?..

O cierpliwość proszę jeszcze.
Żona moja — wy nie wiecie
Męzkie mi przyniosła dziecię...
Nigdy, nigdy na złowieszcze
Znaki, odkąd nam świeciło,
Niebo się nie wysiliło
Jak przed jego urodzeniem.
Matkę samą, nim cierpieniem
Światu miała dać człowieka
W śnie tysiąckroć trapią mary,
Że ten syn, straszydło wieka,
Żmija w człeka przemieniona
Śmiercią stanie się dla łona,
Co go wyda na tę ziemię.
W dzień urodzin całe brzemię